Z okazji obchodzonego w ubiegłą niedzielę Dnia Kobiet chciałbym zaprezentować trzy zabawne klipy, które spodobają się przede wszystkim czytającym mojego bloga kobietom. By sprawiedliwości stało się zadość przyszła chwila, by zadośćuczynić im rozebrane puzonistki oraz inne skierowane głównie w stronę męskiej części czytelników materiały. Śmiejcie się do rozpuku i piękniejcie jeszcze bardziej, gdyż jak wiadomo radość, to najpiękniejszy kosmetyk!
„Yatta!” to zabawna piosenka fikcyjnego zespołu japońskiego o nazwie Happa-tai (czyli „drużyna liści”). Słówko to jest dość powszechnie znane wśród miłośników Japonii, a ostatnio również w Stanach Zjednoczonych za sprawą popularnego serialu sci-fi „Heroes”, gdzie jeden z bohaterów dość często się nim posługuje. Możemy je przetłumaczyć, jako „zrobiłem to!” lub „gotowe!”.
Sama piosenka po raz pierwszy pojawiła się w programie komediowym „Przygody śmiejącego się psa”, emitowanym zarówno w japońskiej, jak i amerykańskiej telewizji. Happa-tai miało tam ośmieszać stereotypowy zespół boysbandowy, zaś w gagu udział wzięli znani aktorzy komediowi. Utwór stał się niezwykle popularny za sprawą internetu. Kawałek utrzymany jest w stylu disco i czerpię linię melodyczną z muzyki klasycznej, a dokładnie słynnego „Kanonu” Pachelbela.
Niekwestionowany król serwisu YouTube. Dowcip, który okrążył cały świat i rozbawił miliony widzów.
Sam teledysk inspirowany jest starymi kawałkami boysbandowymi, jak i słynnym „YMCA” zespołu The Village People. Widzimy na nim członków zespołu tańczących i śpiewających nago, a mały zielony listek przysłania ich klejnoty rodowe. Sześciu chłopców parodiuje charakterystyczne pozy i miny typowych chłoptasiów z boysbandów, a dodatkowo „Yatta!” parodiuje stereotypowe elementy z japońskiej popkultury, jak widok zakochanej pary na ulicy, gdzie w powietrzu unoszą się płatki wiśni.
W odpowiedzi na sukces piosenki utwór został wydany w 2001 r. przez firmę Pony Canyon i bardzo szybko znalazł się na 6 pozycji listy przebojów. Szlagier zespołu Happa-tai miał być od początku dowcipem, ale na zachodzie wiele osób wzięło go na poważnie z powodu doskonałego wykonania clipu, jak i niezrozumiałości jawnie ośmieszającego zjawisko boysbandów tekstu piosenki. Co ciekawe, aktorzy komediowi występujący w „Yatta!” zostali zaproszeni do programu Jimmy Kimmela do Stanów Zjednoczonych, gdzie odbył się ich specjalny występ LIVE na antenie.
Muzycy z zespołu DJ Ozma wiedzieli, jak sprzedać się na japońskim rynku!
Kolejnym smaczkiem, jaki chciałbym Wam przedstawić, jest utwór „Drinkin’Boys” japońskiego wokalisty pop DJ OZMA. Artysta jest stosunkowo nową twarzą na japońskiej scenie muzycznej, ale po jego spektakularnym wystąpieniu podczas corocznego festiwalu telewizyjnego NHK Kouhaku Uta Gassen stał się rozpoznawalną osobą w branży.
Ozma zszokował publiczność, gdy towarzyszące mu tancerki nagle ściągnęły wierzchnią odzież i odsłoniły bardzo obcisłe, mocno przylegające do ciała kostiumy. Nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdyby nie fakt, że kostiumy pomalowano w taki sposób, by wyglądały jak nagie, kobiece ciało. Stacja telewizyjna miała później problemy i otrzymała masę skarg od oburzonych widzów. Mimo afery ten incydent z pewnością pomógł w karierze początkującego wokalisty.
DJ Ozma nie daje wyraźnie odetchnąć prasie tabloidowej, gdyż obecnie występuje w nowej grupie o nazwie Yazima Beauty Salon, składającej się z „trzech kobiet, które zostały odnalezione w Ameryce i wypromowane w Japonii”. W rzeczywistości zespół składa się z trzech mężczyzn, którzy przebierają się za kobiety. DJ Ozma występuje tam pod pseudonimem scenicznym Naomi Camelia Yazima. Obejrzyjcie jednak na dobry początek znajomości z tym panem jego mocno zabawny klip, który wielokrotnie wzbudził u mnie wybuch gromkiego śmiechu. Dziewczyny zwariują, jak to zobaczą!
Trzecim wyróżnionym przy tej okazji klipem jest kultowy utwór „Shingo Mama no Ocha Rock”, wykonany przez Shingo Katoriego, najmłodszego muzyka zespołu SMAP. Z początku utwór wykonywany był wyłącznie w telewizji przy okazji popularnego programu Sata Suma. Gdy zdobył popularność ukazał się na bestsellerowym singlu CD „Shingo Mama no Ocha Rock”. Utwór (podobnie jak „Yatta!”) ma swoje chwytliwe słówko „oh-ha”, które jest skrótem od ohayou, czyli „dzień dobry”. W latach 2000-2001 postać Shingo Mamy została wykorzystana przez japońskie Ministerstwo Edukacji w trakcie akcji promującej lepszą komunikację pomiędzy członkami rodziny.
Shingo Mama: w Polsce uznano by tą kreację za promowanie zboczeń, w Japonii postać wykorzystano w akcji organizowanej przez rząd.
Faktycznie, długi zwrot „ohayou gozaimasu” może sprawiać małym dzieciom problem, więc skrócenie go do „oh-ha” sprawiło, że nawet małe dzieci mogą z samego rana witać rodziców w jasny i energiczny sposób. W programie Sata Suma tytułowa Shingo Mama odwiedzała co tydzień z zaskoczenia dom jednego z telewidzów, gdzie na chwilę przejmowała obowiązki pani domu. Shingo w swoim charakterystycznym, różowym fartuszku, wraz z sympatyczną odzywką „O-ha” na dobre przeszedł do historii japońskiej popkultury. Wydaje mi się, że właśnie niedorzeczność i absurdalność tej kreacji zapewniła jej równie wielką popularność.
Kultowe „Shingo Mama no Ocha Rock”, wykorzystane przez japońskie Ministerstwo Edukacji w akcji promującej zawiązywanie więzi rodzinnych.
Swietna notka, naprawde sie ciesze, ze nasze wieczorne dyskusje owocuja czyms takim. Boskie!
BTW od strony jezykoznawczej:
– Yatta! – jest bardzo czesto uzywane dla ekspresji radosci, z tego co sie zrobilo, wykonalo, jak napisales. Wiec mozna przetlumaczyc je takze jako „Hurra!”
– oha, a nie ohha ani ocha (zielona herbatka :D) – gest ten jest rozpoznawane przez gros Japonczykow i faktycznie promowal nie tylko te rzeczy, ale tez oszzedne gospodarowanie budzetem, energia elektryczna czy sensowne diety. Z serii Shingo Mama polecam tez wywiady – czesto do spolu z takimi gwiazdkami jak Morning Musume i Gackt (ktorych, ponoc, Shingo Mama jest wielką fanką) oraz Shingo Mama no gakuen tengoku http://www.youtube.com/watch?v=gFim_mIBgak
:*
PolubieniePolubienie
No cóż, z cyklu – takie rzeczy, to tylko w Japonii:d
Można mówić, że to chała, dno i kicz, ale wole to w takim wydaniu, niż np. Jola Rutowicz (błe). Bo u nich nawet kicz ma pozytywne i humorystyczne przesłanie:)
Poza tym kolesie maja cudowny dystans do samych siebie, a to sie ceni (polecam wspomniany klip drinkin boys!)
PolubieniePolubienie
Jesteś genialny za ten tekst dla pań:D
Kolejny raz zachwyciłam się tym, jak Japończycy potrafią perfekcyjnie ukazywać coś, co u nas byłoby nie do pomyslenia. Tego typu sprawy otwierają oczy, pokazują, że inna kultura rządzi się odmiennymi prawami.
PolubieniePolubienie
Oh God… Mam nadzieję, że w czasie oglądania powyższych filmików do pokoju nie wejdzie nikt z domowników. Mogą nie zrozumieć… ^_^’
PolubieniePolubienie
Japończycy są jednak pokitrani xD. Otwarci na dosłownie wszystko 😉 .
PolubieniePolubienie