Japończycy uwielbiają limitowane czasowo promocje, więc co roku korzystają z tego czołowe firmy, wypuszczając sezonowe specjały. W tym roku koncern Pepsi oczarował Japończyków specjalną edycją Pepsi White. Jesteście ciekawi jak to smakuje i czy warto było czekać?
Napój sprzedawany jest w sześciu śnieżnobiałych butelkach z uroczymi wizerunkami bałwanków. To kolejny element strategii lokalnych film, które dobrze znają pasję młodych mieszkańców Kraju Wschodzącego Słońca do kolekcjonowania. Wychowana na Pokemonach generacja ma reklamujące słynny serial animowany hasło „Musisz mieć je wszystkie!” wypalone różowymi, świecącymi w ciemnościach literami na korze mózgowej.
Inna sprawa, że bałwanki są faktycznie urocze i nie omieszkałem kupić od razu dwóch butelek. Ładnie prezentowały się na zdjęciach i przy okazji posłużą jako studencka dekoracja. Bez wchodzenia w niepotrzebne koszty i przez szacunek do Matki Natury zostaną wykorzystane ponownie, – jako dekoracja pod choinką!
Pepsi White ma smak zwykłej Pepsi zmieszanej z aromatem mandarynkowym. Ile w tym chemii lepiej nie wiedzieć, ale zapewnie zmiana ciemnego koloru oryginalnego Pepsi wymusiła na specjalistach wycieczkę w nieuczęszczane dotąd rejony tablicy Mendelejewa.
Nie bez powodu jednak wybrano akurat ten słynny, pomarańczowy przysmak. Mandarynki stanowią reprezentatywny owoc grudnia, towarzyszący celebracji Japońskiego Nowego Roku („oshougatsu”). Sezon jesienno zimowy to również okres, gdy ich cena spada, a ten słodki owoc idealnie nadaje się do spożycia w trakcie długich, zimowych wieczorów.
Walorami smakowymi nowa Pepsi nie powala na kolana, a z butelki zerkają na nas złowieszczo trzy znaki kanji opisujące zawartość soku w coli (tu nie będzie zaskoczenia: ładne, okragłe zero). Cóż, przynajmniej Japończycy uczciwie informują o stanie rzeczy, a nie próbują wciskać nam „naturalnego soczku” gdzie zawartość prawdziwego soku jest znacznie poniżej 1%, co jest nagminnie praktykowane w pewnym nadwiślańskim kraju.
Limitowane napoje mają to do siebie, że przeważnie nie smakują za dobrze, ale przy populacji sięgającej prawie 130 mln. osób nawet jeśli tylko połowa z nich kupi butelkę z ciekawości, to pomysł z pewnością się zwróci. Ja mój jednorazowy eksperyment uznaje za udany i czekam z niecierpliwością na kolejną zwariowaną promocję koncernu.
W ubiegłych latach mieliśmy okazję napić się „baobabu”, „fasoli azuki”, „ogórka” oraz „słonego grejfruta”. W przyszłym roku liczę na miłą niespodziankę, jak Pepsi na bazie mojego ulubionego jeżowca, albo …. Pepsi z płetwy rekina! Co by nie wymyślili, z pewnością ciąg dalszy nastąpi, więc do zobaczenia za rok o tej samej porze! 🙂
„W poprzednim odcinku”, czyli krótki przegląd różnych wersji Pepsi, dostępnych w poprzednich latach :
-
Gwiazdka w Kraju Kwitnącej Wiśni?! Poczytaj więcej o tradycji Świąt Bożego Narodzenia w Japonii!
efekt fajny ale pewnie się po tym świeci w ciemności
PolubieniePolubienie
co to za blog ktorego nie mozna komentowac a wpisy pod artykulem sa kasowane….
PolubieniePolubienie
Nie sa, tylko zatwierdzanie zabiera chwile. Za duzo spamu wiec wole to kontrolowac recznie.
PolubieniePolubienie
CZy mozńa z tb pomeilowac na temat japoni mam kilka waznych pytan.
PolubieniePolubienie
Pingback: Makulatura na wymarciu | (Ł)Okiem Gracza
Wow xD Super ta biała pesi, ciekawe, jak smakuje. Bardzo chętnie chciałbym spróbować tego:> Myślę, że kupiłbym to nawet, jakby było ohydne, ponieważ mają super, prześmieszne butelki. Mam nadzieję, że smakowało 🙂
PolubieniePolubienie
Szkoda, że u nas takich nie ma, ja bym z chęcią spróbował
PolubieniePolubienie